My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski-polskiej!
11 czerwca 2021 r., wieś Tokary (w gminie Korczew)
Dzień wcześniej- poranek. Na posesji, która już za chwilę przeobrazi się w miejsce wyjątkowej uroczystości słychać tylko niezwykły koncert ptaków. Wdycham zapach bzu racząc się ciszą i kawą. Moje zmysły pobudza paleta barw, roślinności tej niegdyś podlaskiej (obecnie mazowieckiej) wsi. Otulona w koc siedzę na ganku drewnianego domu sprzed 100 lat, świadka czasów, o pamięć których nazajutrz upomną się potomni. Ze swojego miejsca widzę owoc rocznej pracy członków płockiego Stowarzyszenia Historycznego im. „11 Grupy Operacyjnej Narodowych Sił Zbrojnych”. To miejsce pamięci tego, o którym historia chciała zapomnieć. I zapomniała! Wymazała z podręczników, okrzyknęła bandytą i zdrajcą, skazała na bezimienny grób. Ale na swoją niekorzyść zapomniała również, że Władysław Łukasiuk ps. Młot, bo o nim ta historia, mieszkał, pracował, żył wśród mieszkańców tej i okolicznych wsi. Pamiętają go – znali go też moi dziadkowie. Był wyjątkowym człowiekiem: prawym, odważnym, uczciwym i honorowym. Przymioty godne przywódcy. Był też członkiem AK, a to już zobowiązanie. Doskonały żołnierz i strateg, niezwykle odważny, w pełni świadomy czym jest wolność i odpowiedzialność za ojczyznę. To właśnie on powiedział „[…] nie obchodzą nas partie, lub te czy owe programy. My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej. […] Tak jak walczyliśmy w lasach Wileńszczyzny, czy na gruzach kochanej stolicy -Warszawy – z Niemcami, by Świętej Ojczyźnie zerwać pęta niewoli, tak dziś do ostatniego legniemy, by wyrzucić precz z naszej Ojczyzny Sowietów. Święcie będziemy stać na straży wolności i suwerenności Polski i nie wyjdziemy dotąd z lasu, dopóki choć jeden Sowiet będzie deptał Polską Ziemię […] (fragment ulotki wydanej przez 6 Brygadę Wileńską AK kpt.”Młota’).
10 czerwca, wczesne popołudnie
Na kamieniu została zamontowana tablica. Pamiętam początki – ogromny, granitowy kamień leżący w polu tuż przy granicy sąsiedniej wsi. Niczym się nie wyróżniał w stercie innych, a teraz? Instynktownie pochylam głowę oddając cześć Władysławowi Łukasiukowi i jego żołnierzom, bo ich ofiara to moja wolność, to moja możliwość bycia tu i teraz, moje wybory. Całość wygląda niezwykle dostojnie, granitowa tablica, krzyż i Ona – Matka Boża Ostrobramska, Ta, która chroniła Brygadę Wileńską. To właśnie Jej żołnierze Majora Łupaszki i kpt. Władysława Łukasiuka zawierzyli swoje losy. Ją nosili na piersi. Teraz jest z nimi, a tu na ziemi wyprasza modlitwę właśnie w ich intencji. Jeszcze niżej pochylam głowę i odmawiam modlitwę. Co czuję? Dumę, bo mogę w tym współuczestniczyć. Szacunek, bo są tego w najwyższym stopniu godni. Wdzięczność – tę kieruję do organizatorów, szczególnie do członków Stowarzyszenia Historycznego im. „11 Grupy Operacyjnej NSZ” za to, że wciąż z zapałem przywracają nam bohaterów z niepamięci. Jeszcze tylko maszt a na nim biało-czerwona flaga. Symbole naszych dziejów biały: czystość, czerwony: odwaga i waleczność. Tu ich miejsce. Stojąc przy kamieniu z zaciekawieniem przyglądam się wsi i okolicy, chociaż znam ten obraz od wczesnego dzieciństwa. Tu są moje korzenie. Tu się wychowałam. Widzę łąki, a na ich krańcu zakole rzeki Tocznej, to ten sam widok, który każdego dnia oglądał Władek, jeszcze chłopiec, młodzieniec. Zapewne każdego dnia wykonywał prace w gospodarce rodziców, a w wolnym czasie biegał po tych samych smugach, co ja. W okolicznych lasach zbierał grzyby i jagody. Ja też. Urodził się w domu nieopodal. Pamiętam jego drewniany dom, pamiętam drogę z „kocich łbów”, po której zapewne chodził. Jego nie znałam, dzielą nas dwa pokolenia i tragiczne lata, w których jemu przyszło żyć.
Zatrzymują się samochody, kierowcy pytają o kamień, ale tylko „obcy”, swoi wiedzą: ks. Tomasz Żukowski, proboszcz par. w Ruskowie od lutego informuje parafian o planowanych uroczystościach. Jest wielkim orędownikiem uhonorowania „Młota”. Jutro, 11 czerwca, tutaj, przy tym kamieniu odprawi Mszę św. polową Bez niego, bez jego zaangażowania i wsparcia uroczystość nie miałaby takiego zasięgu. Przychodzą mieszkańcy Tokar, Mężenina, Drażniewa i opowiadają swoje, zasłyszane od rodziców i dziadków historie na temat partyzantów Podlasia i „Młota”. Andrzej (SH im. „11 Grupy Operacyjnej NSZ”) słucha każdej z tych opowieści z zaciekawieniem już od jesieni ubiegłego roku. Zadaje pytania, docieka, czasami musi tłumaczyć. Jest jednak pozytywnie zaskoczony. Zdecydowana większość z wielką estymą opowiada o „Młocie”, cyt. „panie, był uczciwy”, „ojciec poprosił o pomoc i „Młot” pomógł”, ” zawsze uprzejmy, odważny”, „brał inwentarz, bo coś musieli jeść, ale dawał kwit”- Władysław Łukasiuk wierzył, że wolna Polska zapłaci rolnikom za wyprowiantowanie, bo przecież są wojskiem polskim. To z tych historii, tych opowieści zwykłych ludzi wyłania się obraz „Młota”, osoby niezwykle popularnej wśród miejscowych, poważanej i szanowanej. Andrzej jest zaskoczony jak wiele osób przyznaje się do pokrewieństwa z „Młotem”, jak wielu mówi o nim z niekłamaną dumą cyt.: „to nasz człowiek, nasz bohater”, „patrz pan, tutaj mieszkał, obok”, „swój”.
10 czerwca, tuż przed północą
Stoimy przed kamieniem, nie rozmawiamy. Każdy z nas z własnymi myślami i oczekiwaniami. Słychać tylko gwar żab znad Tocznej i nocny koncert świerszczy. Plątanina myśli. Oboje wierzymy, że oni są z nami, będą też kolejnego dnia, bo za spokój ich dusz jutro zostanie odprawiona Msza św. – „[…] świętych obcowanie[…]”. Będą na pewno! Tablica jest już zasłonięta. Jutro pierwszy dzień uroczystości. Miejsce pochówku tego najwybitniejszego żołnierza Podlasia nie jest znane. Ciało ukryli ubowcy. Może zatem ten kamień, te miejsce tak bliskie jemu, będzie synonimem kamienia nagrobnego? Zasypiam z tym pytaniem ciekawa reakcji rodziny Władysława Łukasiuka.
11 czerwca
Już od wczesnego rana trwają ostatnie prace. Trzeba przygotować obiad i obejście. Z okna w kuchni, na tle lasu widzę, ubranych w mundury partyzantów, rekonstruktorów. Krążą po podwórku a ja zastanawiam się, czy to tak mogło wyglądać? Stopniowo przyjeżdżają kolejni goście. Słychać zewsząd gwar. Ks. Tomasz Żukowski, proboszcz par. w Ruskowie wraz z członkami SH ustawia ołtarz polowy. Już jest Pani Marta Ziembikiewicz, córka kapitana „Młota”. Jest niezwykle podobna do swojego ojca. Fotografie „Młota” jak i innych Żołnierzy Wyklętych są w naszym domu od lat – to zasługa mojego męża Andrzeja. Są też wnuczki Magdalena i Elżbieta. Już są delegacje stowarzyszeń, Nadleśnictw, przedstawiciele IPN, Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, władz państwowych i samorządowych, ale przede wszystkim mieszkańcy Tokar i sąsiednich wsi. Piątek, południe wydawać by się mogło, że liczba przybyłych osób będzie niewielka – jest odwrotnie!
11 czerwca, godz. 13
Rozpoczyna się uroczystość. Andrzej wita gości i w kilku zdaniach informuje dlaczego tutaj jesteśmy. Śpiewamy hymn, a z każdej strony przenika nas piękno otaczającej przyrody potęgujące niezwykłość tego wydarzenia. Krótkie wprowadzenie ks. Tomasza i kazanie wygłasza ks. płk. Henryk Polak. Słucham oniemiała. Później okaże się, że jak wszyscy. Ks. płk. nie zagląda do notatek – nie ma ich. Mówi głośno, z serca, woła o patriotyzm, o honory dla poległych bohaterów, o szacunek i miejsca pamięci dla nich. Prosi o obecność Pana Boga w naszym życiu. Kazanie jest niezwykłe, poruszające, wywołuje refleksje i zastanowienie czy ja podążam za Nim? Nieśmiałe oklaski, bo nie wiemy jak się zachować. Błogosławieństwo kończy Mszę św. Głos zabiera Paweł Felczak, prezes SH im. „11 Grupy Operacyjnej NSZ”. I kolejny raz mam łzy w oczach. Paweł nie ocenia tych, którzy za broń nie chwycili w walce z okupantami, mówi, że sam nie wie jakby się zachował, ale wie jak chciałby się zachować. Chce wierzyć, że starczyłoby mu odwagi aby stanąć u boku „Młota” i podobnych jemu żołnierzy. Kończąc mówi, że Władysław Łukasiuk i jego żołnierze właśnie wychodzą z lasu, a my obecni na uroczystości idziemy za nimi, za ich przykładem. Mój wzrok biegnie w stronę lasu, łąk i rzeki. Wiedziałam, że będą. Dla ich dokonań, dla ich męstwa, ku chwale i w podziękowaniu przybyłe poczty dumnie prezentują swoje sztandary.
Obecny na uroczystości oddział rekonstruktorów wprowadza element wyjątkowości, ale też smutku i refleksji. W wizerunkach rekonstruktorów szukamy żołnierzy „Młota”. Może za dwuszeregiem rekonstruktorów, na tle pól i rzeki Tocznej stoją kolejne szeregi sformowane z polskich żołnierzy pod dowództwem kpt. Władysława Łukasiuka? Pan Karol Juszyński, miejscowy organista i kierownik Gminnego Ośrodka Kultury w Platerowie, recytuje wiersz swojego autorstwa pamięci żołnierzy z oddziału Władysława Łukasiuk- „Młota”:
Cichy las szeptał nieśmiało szelestem liści w mroku nocy,
A jasne gwiazdy jak kompas wyznaczały drogę
Rozdarte serca w rytmie równych taktów
Wyklęte kroki wiodły nas w nieznane
Kamień przydrożny Niemy świadek chwili
Niewzruszony strażnik Orędownik ciszy
Nie przekaże dalej kto w mroku podążał
W niezbadaną otchłań zamierzchłego czasu
Sam na sam, poza światem zaciska się w kręgu
Jak łańcuch dysonans kołaczących myśli
Kto nas rozsądzi Gdzie jest dom mój Mamo
Dokąd iść mam kiedy wszędzie obcy
Co robić gdy niepewność w głowach
I dzień jutrzejszy jak wieczność się jawi
Ja
Szaniec ostatni odarty z pamięci
Wyrzut sumienia swojego narodu.
Michał, uczeń Szkoły Podstawowej w Ruskowie wykonuje, na trąbce, przejmujący utwór „Śpij kolego”. Arkadiusz Haszler, słowami piosenki, opowiada historię „Młota”. Punkt kulminacyjny: delegacja w osobach Pani Marty Ziembikiewicz, Pana Jacka Liziniewicza i Pana Pawła Felczaka oficjalnie odsłania tablicę, a ks. Henryk Polak, w asyście ks. Tomasza Żukowskiego odczytuje inskrypcję i dokonuje poświęcenia miejsca pamięci. Pochylamy głowy; jeszcze tylko kwiaty, znicze, zdjęcia. I kolejni bohaterowie wydobyci z niepamięci. Im cześć, chwała i wieczna pamięć!
Za kilka dni te miejsce będzie już przystankiem dla innych, będą go szukać, będą o nie pytać. Stojąc przed kamieniem, a właściwie przed krzyżem i obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej, odmówią modlitwę, oddadzą hołd Władysławowi Łukasiukowi i pozostałym bohaterom – Żołnierzom Wyklętym. My, którzy pochylamy głowy przed Waszymi grobami, w miejscach Waszych katowni, zbiorowych mogił, Waszych upamiętnień – upominamy się o Was! Idziemy do remizy, czas na prelekcję dr. Tomasza Łabuszewskiego, przedstawiciela Instytutu Pamięci Narodowej. – Jedna z refleksji, które nasunęły mi się podczas analizy życiorysu Władysława Łukasiuka, dotyczyła jego poczucia odpowiedzialności. Przeglądałem księgi kasowe poszczególnych szwadronów i każda pozyskana złotówka była w nich rozliczona […]. Jakie pozycje widnieją w tych księgach? Zapomogi dla rodzin poległych, zamawiane Msze św. dla poległych, środki na adwokatów dla osób aresztowanych, pieniądze na prezenty dla dzieci na gwiazdkę i wiele innych tego typu rzeczy. Widać tutaj szerokie spojrzenie tego człowieka na los swoich podkomendnych i ich rodzin – mówi dr Łabuszewski.
Część artystyczną uroczystości rozpoczyna mini koncert w wykonaniu Arkadiusza Haszlera.
Wieczór 11 czerwca wypełnia również koncert pieśni patriotycznych w wykonaniu Pawła Piekarczyka i Leszka Czajkowskiego. Koncert odbywa się w sąsiedniej wsi – Ruskowie. Towarzyszy mu niezwykła aura: muzyki słuchamy w parku na tle pałacu z początku XIX wieku. W jego ogrodzeniu, w narożu południowym, widnieje maleńka kapliczka a w jej wnętrzu ludowa rzeźba Chrystusa Frasobliwego z XVIII-XIX w. Na obrzeżach pałacowego parku płonie już ognisko, a nad płomieniami skwierczą kiełbaski.
Tokary, noc 11 czerwca
Siedzimy przy drewnianym stole na tarasie, w obejściu którego jeszcze niedawno zebrani byli uczestnicy Mszy św. Słyszę rozmowę jaką prowadzi córka kpt. W. Łukasiuka z innymi gośćmi. Mówi o swoim ojcu, a w zasadzie o życiu bez niego. O życiu wypełnionym podziwem i strachem o mamę Jadwigę.
Jadwiga Łukasiuk tylko za fakt bycia żoną „Młota” została aresztowana w 1947 r., skazana na 9 lat więzienia, osadzona na Fordonie. Pani Marta mówi o jej bohaterstwie, o trudach bycia mamą trójki dzieci, o życiu z piętnem wroga Polski Ludowej. Mówi o konieczności upamiętnienia kobiet, których mężowie podjęli walkę z systemem komunistycznym. Żołnierze Wyklęci wracają na karty historii, czas upamiętnić ciche bohaterki, które przez kolejne lata powojennej Polski dźwigały w samotności trud wychowania dzieci, które przeszły równie okrutne śledztwa co ich mężowie, które straszono, kontrolowano, odbierano dzieci, uniemożliwiano podjęcie pracy. W pełni zgadzam się z Panią Martą. Również o nich musimy pamiętać i odpowiednio uhonorować. To moje ciche zobowiązanie.
Sobota, 12 czerwca, wieś Tokary
Po wczesnym śniadaniu wyglądamy rekonstruktorów. Około godz. 9 we wsi poruszenie, mieszkańcy wychodzą na ulicę przyglądając się niecodziennemu zjawisku: przez wieś jadą wozy zaprzężone po dwa konie na kołach z żelaznymi obręczami a na nich rekonstruktorzy ubrani w mundury partyzantów. Tu i ówdzie słychać wystrzały. Rekonstruktorzy zatrzymują się przy kamieniu oddając cześć partyzantom „Młota” i ruszają do Drohiczyna. To początek rajdu szlakiem związanym z upamiętnieniem kpt. „Młota” i jego podkomendnych. Chwilę później rozmawiam z mieszkańcami, wszyscy są zachwyceni skalą i rozmachem uroczystości. Rekonstruktorzy śpiewają partyzanckie piosenki, a mieszkańcy mijanych wiosek machają im z rozrzewnieniem. Starsi mieszkańcy, zapewne, wspominają swoją młode lata. Rajd niezwykły, przeprawa do Drohiczyna przez lasy, pola i łąki Podlasia aż do rzeki Bug, a tam prom. Kolejne miejsce na szklaku: symboliczny grób na drohiczyńskim cmentarzu Podporucznika Teodora Śmiałowskiego ps. Szumny. Jesteśmy w komplecie, wszyscy przeprawili się przez Bug, jest też z nami Pani Marta. Honory, salwa, zdjęcie i jedziemy na rynek w Drohiczynie, tam czeka na nas żołnierski bigos.
Po krótkim przystanku w drogę. Przed uczestnikami rajdu: Ostrożany, Miodusy Pokrzywne i Granne. Pogoda płata figle: najpierw upał, chwilę później burza z ulewnym deszczem. Konie ciągną wozy powoli i dostojnie. Rekonstruktorzy całkowicie przemoczeni. Nieliczni z nas („cywile”) wrócili do Tokar, cieszymy się z w pełni zasłużonego wypoczynku. Niestety, trwa to dosłownie chwilę: telefon – ratujcie nas!, potrzebujemy suchych ubrań. Nie było wyjścia: pakujemy „szpeje” i jedziemy do Grannego. Dojeżdżamy przed rekonstruktorami. Panie z Koła Gospodyń Wiejskich przygotowały wręcz niebiańską ucztę, serwując dania typowe dla Podlasia.
Niedziela, 13 czerwca
Czaje Wólka. Miejsce, w którym poległ kpt. Władysław Łukasiuk. Kończymy uroczystości tak, jak zaczęliśmy Mszą św. Odprawia ją ks. Dariusz Misior proboszcz parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia. W obecności rodziny oddajemy ostatni raz hołd wybitnemu Żołnierzowi Podlasia Władysławowi Łukasiuk ps. „Młot” składając kwiaty i znicze przed jego pomnikiem. Poczęstunek, pożegnanie i wracamy do domów.
Poniedziałek, 14 czerwca, Tokary
Te same miejsce, ten sam dom, ganek, koc. Może tylko inny kubek z kawą. Te same widoki, te same zapachy i świergot ptaków ten sam, a jednak coś się zmieniło. Nic nie trzeba robić, to trochę dziwne po prawie rocznych przygotowaniach. Widzę płonące znicze, wiązanki kwiatów przed pomnikiem nadal zwracają uwagę przejeżdżających. Nad kamieniem trzepocze biało-czerwona flaga. Nie cichną rozmowy mieszkańców wsi – słychać podziw i uznanie. A ja w ciszy dziękuję Andrzejowi za to, że byłam maleńką cząstką tych uroczystości. I jeszcze za jedno, bardzo osobiste przeżycia, dziękuję za to, że należę do rodziny.
Organizatorami uroczystości byli: Stowarzyszenie Historyczne im. 11 Grupy Operacyjnej NSZ Parafia Rusków, Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych o/ Łomża, Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych o/ Białystok, Światowy Związek AK k/ Płock, Gmina Korczew, Gmina Platerów, Gmina Ciechanowie, Gmina Drohiczyn oraz Gmina Perlejewo. Wśród partnerów wymienia się: Nadleśnictwo Lidzbark, Nadleśnictwo Gostynin, Nadleśnictwo Łąck oraz Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów PRL.
tekst – Małgorzata Przemyłska
zdjęcia – Łukasz Rzewnicki, Jacek Filipczak